Zrobiłam sobie duży, ciepły szal z bardzo grubej włóczki.
Jest bardzo szeroki ale nie bardzo długi. Miałam dobry pomysł na noszenie go, ale kaptur przy płaszczu, do którego chciałam go nosić, wszystko popsuł. Jak znam samą siebie, szal zostanie spruty i zrobiony od nowa :D
Dawno nie robiłam na drutach, co najmniej siedem lat, może dłużej.
A muszę powiedzieć, że bardzo lubiłam to robić. Dziergałam głównie swetry z włóczek znalezionych w babcinej szafie. Jak mi się jakiś znudził, prułam go i robiłam nowy. Bez żadnych schematów i wiedzy teoretycznej, metodą prób i błędów, powstawały swetry, które nosiłam z dumą.
Nawet jeszcze mam jeden taki sweter, z wrobionym imieniem, inspirowany swetrem mojej mamy z lat młodości, który to zrobiła jej mama, czyli moja babcia. Nie noszę go już od wielu lat, ale jest w mojej szafie. Jakoś tak kojarzy mi się z czasami, gdy jeszcze w miarę lekko wędrowało się przez życie, a największym utrapieniem był egzamin z dydaktyki :)
Sweter jest pognieciony od leżenia w szafie. Ma wady: za mały dekolt i źle zrobione rękawy, ale strasznie byłam z niego dumna. Wrobione imię dokładnie odzwierciedla mój ówczesny podpis :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz