Dziś troszkę wieści z moich czterech ścian.
Oboje z Grzesiem lubimy meble z duszą, które mają swoją przeszłość. Na palcach jednej ręki można by policzyć meble, które mamy ze sklepów, a które i tak są przemalowane "po naszemu". Ostatnio zapragnęliśmy posiadać wieszak na odzież wierzchnią i postanowiliśmy zrobić go sami. Grześ znalazł kawałek starej deski, troszkę podziurawionej, troszkę przekrzywionej, ale w łatwy i prosty sposób zrobił z niej cudo. Wieszak miałam jeszcze bielić i ozdabiać techniką decoupage, ale okazało się, że deska sama w sobie jest tak piękna, że już więcej ozdób nie potrzebuje.
Póki co wieszak czeka w kuchni, ale jeszcze dziś, zostanie umieszczony na właściwym miejscu.
Oto mistrz przy pracy.
I dzieło skończone.
Gdy Grześ robił wieszak, ja dodawałam kolejne elementy do toaletki.
Toaletka powstała ze starej szafki pod telewizor, którą znaleźliśmy w szopie. Pomalowałam ją i poprzecierałam tu i ówdzie - taki shabby chic po mojemu :) Na razie nie pokażę jej w całości, bo dół nie jest jeszcze wykończony. Na szafce stoi tak samo stare jak ona lustro i drzwiczki od jeszcze starszego kredensu, który niestety był bardzo zniszczony i rozpadł się. Drzwiczki oczyściłam z farby i miałam zamiar pomalować, ale rozmyśliłam się, bo podoba mi się takie surowe drewno.
Po lewej stronie "ramy" stoi mała figurka z bliżej nieokreślonego tworzywa. Dostałam ją od mamy, która dostała ją od kogoś, kto jej nie potrzebował. Figurka nie jest zbyt ładna, trochę kiczowata i przybrudzona. Postanowiłam dać jej jednak szansę, więc stoi sobie i czeka na renowację, której efekty tutaj także pokażę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz